Powrot do raju :)

W koncu przyplynelismy na Havelock. Kolejna odprawa biletowa i w koncu mamy miejsce, gdzie zostaniemy na dluzej. Juz przy jetty pierwszy rikszarz pytal czy to jest moja pierwsza wizyta, bo mnie pamieta, milo :)



Pojechalismy do naszego starego resortu El Dorado. Niestety to miejsce juz nie ma tego samego klimatu co kiedys. W barze pusto, nie ma Bossa (wlasciciela, z ktorym mielismy super uklady). Ze starej ekipy sprzed 3 lat zostal jedynie szef kuchni (ktory poprzednio otrzymal ksywe SilentKiller ) Potem jeszcze spotkalem kolejnego znajomego (dostal kiedys od nas ksywke DiscoDancer ;P ). DiscoDancer dostal lepsza robote na wyspie, bardzo byl z tego dumny.



Na wyspie jak zwykle najwiecej jest Izraelitow, z reszta jak w calych Indiach.



"Mozna sie tutaj wychillowac na 1000%" - cytat autorstwa Pendraka :) rafa koralowa, najpiekniejsze plaze, dzungla i jeszcze nieskazona cywilizacja natura. Wciaz jest tutaj przepieknie.



Drugieigo dnia pobytu postanowilismy wybrac sie na Elephant Beach, zeby troche posnorkowac na tamtejszej rafie. Zeby tam dotzrec trzeba jednak kawalek przejsc przez dzungle. Co jakis czas byly znaki "this way", jednak doszlismy do rzowidlenia na 3 drogi i nie bylo zadnego znaku. I oczywscie wybralismy zly. Coz, zgubiulismy sie w dzungli :) bladzilismy po niej prze jakies 1,5 godziny wraz z parka Niemcow. Przepijalismy sie przez haszcze szukajac plazy. W rzeczywistosci poruszalismy sie wzdluz plazy. W koncu udalo sie trafic na brzeg. Tyle, ze Elephant Beach byla od naszego miejsca oddalona o jakis 1 kilometr. Nie bylo wyboru, wiec ruszlismy brzegiem w strone wlasciwej plazy. Skaliste wybrzeze nie ulatwialo sprawy, szczegolnie dziewczynom i koledze z Niemiec, ktory zniszczyl sobie po drodze swoje japonki. Ale dalismy rade i dotarlismy.



Snorkeling tutaj jest calkiem fajny. Rafa jest zapiaszczona, ale mozna bylo zobaczyc duze kolorowe rybki ;)



tbc.

Komentarze (0)